poniedziałek, 27 stycznia 2014

Krzyżyki i backstiche

A u mnie na przemian krzyżyki i backstiche.



I chociaż bardzo lubię backstiche to w tym hafcie ich mnogość przyprawia o zawrót głowy i są miejsca gdzie trochę zaimprowizowałam nie tracąc nic z urody haftu.


Ten błękit jest taki optymistyczny a delikatne cieniowanie naprawdę powala!


Kończę i lecę do półkrzyżyków, których nie mogę się doczekać ciekawa efektu!

Pozdrawiam z frontu robótkowego!

Ela.





środa, 22 stycznia 2014

Szyszki karnawałowe

Dziś coś dla leniuchów lubiących dobry smak i efektowny look.


By zrobić 60 takich szyszek potrzeba 20 minut i niewiele składników.



SZYSZKI KARNAWAŁOWE:

1/4 kostki masła
pół kilograma krówek ciągutek
2 opakowania ryżu preparowanego

Wrzucamy krówki do rondelka i na małym ogniu rozpuszczamy, gdy masa ,,rozleje się" dodajemy masło i chwilkę mieszamy. Lekko studzimy i do jeszcze gorącej, lejącej się masy wsypujemy ryż preparowany. Wyrabiamy rękami małe kulki, wkładamy do kolorowych papilotek i już!


Smacznego na dziś!

Pozdrawiam!

Ela.

niedziela, 19 stycznia 2014

Nie taki diabeł straszny

Dzisiaj witam Was z pierwszą odsłoną wzoru Nimue, mojego pierwszego wzoru z tej serii, chyba nie ostatniego!
Od wspólnego startu z Agnieszką minęło już trochę czasu, więc czas na pierwszą odsłonę haftu.


Na razie wyszyłam około 1/4 całego wzoru, a jest on wymagający ze względu na wielość kolorów i to, że bardzo często muszę je wymieniać. Staram się na bieżąco robić backstiche, by nie wracać na końcu ponownie do ukończonej wcześniej części haftu.

Gdy zaczynałam pracę nad tym wzorem byłam ostrożna, nawet powiem, że nastawiłam się na możliwość porażki. Mając teraz gotowy już taki kawałek, gdzie widać głowę ptaka i powoli wynurzające się ciałko elfa mówię, że nie taki diabeł straszny...

Fakt, kolorów jest dość dużo i często się zmieniają, ale sam wzór nie jest w mojej ocenie jakoś potwornie trudny. Nie jest dla mnie problemem wyszywanie na lnie - wręcz przeciwnie, Belfast 32 ct okazał się wymarzonym materiałem zarówno jeśli chodzi o kolor (tu naturalny) jak i fakturę dającą idealną dla mnie wielkość krzyżyków. Jedynym znakiem zapytania są czekające mnie skrzydełka elfa, gdzie wielość półkrzyżyków i nić metalizowana oraz kontury sprawiają, że mam lekki dreszczyk.

Do tej pory wyszywałam raczej prościutkie hafciki, do których mogłam przysiąść nawet przy okazji oglądania filmu, lub tak ,,na 15 minut" w międzyczasie innych zajęć - bo wszystkie niuanse można było dość łatwo kontrolować. Ten haft jest inny - wymaga skupienia i celebracji, a nie pracy z doskoku. Nawet pewnego zaplanowania i organizacji. Faktem jest też to, że i ja nabieram wprawy w spostrzegawczości dotyczącej wzorów, jakoś powoli opatrzyłam się na schematy i to trochę pomaga.


Muszę powiedzieć, że wyszywanie tego wzoru jest dla mnie wielką przyjemnościa, którą muszę sobie dawkować ze względu na ograniczone obowiązkami możliwości czasowe.

Ale póki co - praca nad nim daję dużą frajdę!

Pozdrawiam!

Ela.

piątek, 17 stycznia 2014

Kartka z haftem

Jakiś czas temu dostałam od Agnieszki,  razem z innymi drobiazgami,  zestawy do wykonania kartek okolicznościowych. I chociaż do tej pory nie zrobiłam zbyt wielu kartek postanowiłam, w przerwie od haftowania większego obrazka, wyszyłam malutki motyw.


Ten serduszkowy motyw wyszyłam na liliowym lnie Belfast 32 ct, którego kawałeczek dostałam (w celach testowych) również od Jarzębinowej Agnieszki. Mulina DMC - jakiś nieoznaczony numerem kawałek w końcu też znalazł zastosowanie.


Oj! Coś czuję, że na jednej kartce się nie skończy! No i Belfast dla mnie okazał się wspaniały!
A ta powędrowała już do Edyty, którą ostatnio spotkała przykra przygoda z włamywaczami.


Pozdrawiam i lecę do swojego haftu Nimue, bo już niedługo chcę się pochwalić kawałeczkiem haftu.

Ela.

wtorek, 14 stycznia 2014

Ośnieżone orzeszki

Niedawno, wyciskając jeszcze świąteczny klimat, upiekłam z bardzo starego przepisu  niezmiernie pracochłonne ciasteczka - orzeszki. Pracy było co niemiara, ale smak i wygląd ciasteczek był rewelacyjny!



Ciasteczka upiekłam na starodawnej, aluminiowej patelni do pieczenia orzeszków (kupiłam na Allegro). Skorzystałam z tego przepisu:

CIASTECZKA_ORZESZKI:

30 dkg mąki
15 dkg margaryny do pieczenia
10 dkg cukru pudru
3 żółtka
szczypta proszku do pieczenia (na koniuszek noża)

Zagnieść składniki i formować malutkie kuleczki. Formę do orzeszków wysmarować oliwą i piec na gazowym palniku ciastka po kilka minut z dwóch stron na złoty kolor.

Po upieczeniu ciasteczka sa twarde jak kamienie! Należy je odstawić na 2-3 dni w chłodne miejsce, a potem przełożyć masą.


Ja ze swojego dzieciństwa pamiętam także czekoladową masę, bardzo ciężką z dodatkiem spirytusu. Teraz wolę lżejszą wersję, jest delikatniejsza.

MASA DO ORZESZKÓW:

1 kostka dobrego jakościowo masła
15 dkg zmielonych orzechów (mogą być drobno posiekane nożem)
15 dkg cukru pudru
1 szklanka gorącego mleka.

Orzechy zalać wrzącym mlekiem i zostawić do wystygnięcia. Wciągną całe mleko i powstanie gęsta masa. Masło utrzeć z cukrem pudrem i dodawać stopniowo po łyżce orzechów. Zostawić do stężenia w lodówce.

I kolejny etap pracy...po stężeniu masy napełniamy połówki orzeszków, potem zawijamy w folię aluminiową i wkładamy na noc do lodówki. Pod wpływem masy i chłodu orzeszki stają się miękkie i delikatne. Oprószamy je cukrem pudrem lub polewamy czekoladą i obsypujemy wiórkami kokosowymi. I już!


Po 2-3 dniach pracy w w etapach mamy coś wyjątkowego!


U mnie choinka jeszcze stoi, a u Was?

Pozdrawiam!

Ela.

P.S. - Chranna dzięki za pomoc! Twoja rada okazała się strzałem w 10-tkę! 

wtorek, 7 stycznia 2014

Podaj dalej u Eli

Jakiś czas temu zapisałam się do zabawy ,,Podaj dalej" u Violi i tuż przed Nowym Rokiem otrzymałam od niej prezenty. Najbardziej podobała mi się cieniowana mulina Anchor...
 

...oraz woreczek z monogramem, który krył w środku ręcznie robioną biżuterię!


Piękna robota Violu i jeszcze raz dziękuję!



Ogłaszam zatem ,,Podaj dalej" u mnie!



ZASADY:
-może zgłosić się każdy kto prowadzi bloga
-zapisy do 31 stycznia, za pomocą komentarza pod tym postem
-po tym czasie wylosuję 1 osobę, która otrzyma ode mnie prezent niespodziankę
-wylosowana osoba jest zobowiązana do zorganizowania takiej zabawy u siebie na blogu

Pozdrawiam!

Ela.

sobota, 4 stycznia 2014

Fee a Martin-Pecheur czyli wspólny START z Agnieszką

Jakiś czas temu umówiłam się z Agnieszką na wspólne wyszywanie obrazka, który bardzo nam się podoba.


Ponieważ obydwie byłyśmy zajęte zaległymi robótkami, termin startu jakoś się odwlekał, choć nie umawiałyśmy się na konkretny czas. Mamy dopingować się spontanicznie, podglądając się wzajemnie, lecz nie czyniąc z tego żadnego wyścigu. Ot, takie wspólne wyszywanie bez zasad i terminów. Bardzo mi się podoba ten pomysł.

Zauważyłam, że Agnieszka już ruszyła. Tak się złożyło, że tego samego dnia zaczęłam i ja. Ale wyprułam wszystkie krzyżyki i zaczęłam ponownie na innej tkaninie, dlaczego...?

Zaplanowałam wyszywanie na białej tkaninie, ponieważ gotowy haft chciałam powiesić w dość ciemnym przedpokoju, by go nieco ożywić. Kupiłam jakiś czas temu moją ulubioną białą Lindę 27 ct i nawet postawiłam kilka krzyżyków, ale w tym przypadku efekt mnie nie powalił. Widać było dość duże prześwity i jakoś to mnie zraziło.

Postanowiłam przetestować jeszcze materiał podobny do Lindy 27 ct, ale cieńszy i o drobniejszym splocie, płótno bawełniane, które dostałam od Ani. Na tym płótnie wyszywałam sampler ,,Drzewo Życia". Wyszywanie na nim daje krzyżyki wielkości prawie 18 Aidowych. Ale też mnie efekt nie rzucił na kolana.

Zawsze tak mam, że przy bardziej skomplikowanych pracach testuję różne tkaniny i możliwości, bo nie chcę być rozczarowana efektem pracy, która zajmie mi pewnie kilka miesięcy.


Zatem przetestowałam jeszcze inne tkaniny: len Caschel, len Dublin, len Biotextil, Vintage Belfast (oj tu fajnie wychodziło) i kilka innych z domowych zasobów.

W końcu zdecydowałam - Belfast w kolorze naturalnym 32 ct. Kolor naturalny jest dość jasny i ciepły oraz nie widać na nim żadnych prześwitów. Doskonale prowadzi się nić przez jego delikatną strukturę.
 Po 3 wieczorach mam aktualnie kilkadziesiąt krzyżyków.


Trzymajcie kciuki!
Na razie robótkowo pozdrawiam!

Ela

środa, 1 stycznia 2014

W poszukiwaniu wyjątkowych miejsc...

Wszędzie na blogach królują świąteczne tematy a u mnie jest totalnie nieświątecznie, bo mam ochotę powspominać.

W miejscach, które zdarzy mi się odwiedzić, zawsze szukam tych wyjątkowych.

Kilka lat temu podczas urlopu spędzonego na Cyprze znalazłam miejsce, które mnie olśniło. Nic wtedy nie zapowiadało, że kiedyś będę haftować i na rękodzieło patrzeć innym okiem.

To miejsce to Lefkara.



Perspektywa przeszłości sprawia, że teraz patrzę na to miejsce jeszcze bardziej bajkowo, niż wtedy, kilka lat temu.

Choć w wielu przewodnikach turystycznych znalazłam tylko kilka wzmianek o Lefkarze, warto jest by pokonać  długą i trudną drogę z wybrzeża wgłąb wyspy.
Miejsce to znane jest głównie z koronek, olśniewających haftów i szydełkowych wyrobów, ale takich, których jakość wykonania sprawia, że zastanawiamy się, czy wykonane są ludzką ręką...



 Wtedy zrobiłam tylko kilka zdjęć, nad czym teraz mocno ubolewam, choć obecnie spędziłabym tam kilka dni! Minimum! Wszystko co tam widziałam było zrobione ręcznie, na żadnym z licznych stoisk dla turystów nie było ani grama chińszczyzny! Byłam zaczarowana!


W Lefkarze, przy krętych uliczkach, obok domów, wszędzie siedzą kobiety w różnym wieku i szydełkują lub wyszywają. Teraz z zaciekawieniem czytam o Lefkara Lace Embroidery i nadziwić się nie mogę...Teraźniejszość różni się tylko...strojami! To nie tylko atrakcja turystyczna, to jak na razie...styl życia.

Wtedy nie oparłam się pokusie i kupiłam 6 małych serwetek, które jako jedna z nielicznych pamiątek z wyjazdów zdobią mój dom.


A tu z ,,Madame butterfly" od Ani.


A Cypr od wielu lat kojarzy mi się z jednym z najcudowniejszych w życiu wyjazdów...


Pozdrawiam!

Ela.