środa, 27 sierpnia 2014

O tym jak zrealizowane plany stają się spełnionymi marzeniami...

Czy ktokolwiek pamięta jeszcze tamten post, w którym miałam plan urządzenia pewnego pokoju?
Pewnie nie, nikt chyba jeszcze nie czytał u mnie postów :-).


Plan był taki, by stworzyć przyjemne wnętrze, ale środkami jak najbardziej ograniczonymi jednocześnie korzystając z posiadanych sprzętów, by nie generować kosztów. Czy się udało...myślę, że tak, choć mając środki nieograniczone lub dużo szersze miałabym większą fantazję. Ale myślę, że ten kompromis pomiędzy estetyką a budżetem wypadł dość poprawnie.

Sprzęty i drobiazgi do tego wnętrza gromadziłam kilka ...lat. Przydała się resztka farby z jakiegoś remontu, koc kupiony w Pepco za 29,90, kilka pepcowych świeczników, serwetek i ramek, dość stara choć mało używana pościel, bibeloty z Ikei kupowane z zamysłem choć nie od razu (lampy, konewka, doniczki, stoliki z przeceny).

Pokój nie był remontowany przez koszmarnie długi czas, kiedyś wątpliwej urody PRL-owski regał zagracał całe pomieszczenie, które ze względu na swoją wysokość (nieco ponad 2 metry) i tak było przyciasne, a pomieszkiwały w nim nawet trzy osoby jednocześnie.


Jedyną mocną inwestycją pokoju było łóżko, kupione i tak po okazyjnej cenie. Łóżko w zamyśle miało być białe, ale cena zweryfikowała plany. W końcu okazało się, że sosnowe pasuje idealnie.



Pomieszczenie nie może być zagracone (tak wymyśliłam), więc i ozdób nie może być za dużo. Lustra z Ikei (19,90zł) spełniły tu rolę podwójną-elementu dekoracyjnego i przydatnego praktycznego kobiecego drobiazgu.


W pokoju znajdują się dwie pary drzwi-jedne prowadzące na strych (białe, pomalowane) i drugie oryginalne, wykonane samodzielnie przez mojego Tatę-stolarza artystę wielu talentów, wiele lat temu.


Tego elementu (może niezbyt pasującego stylistycznie) nie chciałam się absolutnie pozbywać. Są rzeczy bardziej wartościowe niż ich cena!

 

Kłopotliwym elementem pomieszczenia okazały się rury od CO....


Ich wpust do podłogi ukryłam za pomocą drewnianych, oryginalnych szwedzkich skrzyń na narzędzia.



Te drewniane, używane skrzynie były dla mnie odkryciem i chyba najmocniejszym elementem tego wnętrza. Nie miałam żadnych szafek do przemalowania czy zaaranżowania, a o skrzynie po prostu się potknęłam!






 Najbardziej podobają mi się oryginalne zamki do tych skrzyń:

 

 Skrzynie są bardzo pojemne i świetnie spełniają rolę schowków.




I jeszcze białe kuliste lampy dające klimatyczne światło (Ikea, śmieszna wyprzedażowa cena).



I jeszcze ciekawy obraz, pamiątka rodzinna przywieziona z Wietnamu (zmieniłam ramę u mojego ramkarza).



I okno ze swojskim widokiem...Roleta kupiona za grosze w OBI.




No i haft, którym chwaliłam się już dawno, który stał się małą inspiracją do poprowadzenia tego wnętrza.


Mogłoby być lepiej, może mniej fioletowo (wcale nie jest to mój ulubiony kolor :-))! Ale jak już mówiłam, korzystałam z bazy posiadanych rzeczy by jak najbardziej ograniczyć koszty.

W taki powolny sposób udało mi się przy wielkim wsparciu brata zrealizować plan jednocześnie spełniając swoje wielkie marzenie.


P. S. - Pamiętacie mój niedawny post o wycieczce do Żyrardowa ?
Zobaczcie co dzisiaj znalazłam o Onecie :-))) - klik!

Pozdrawiam!

Ela.

niedziela, 24 sierpnia 2014

Z uśmiechem do dzieła po urlopie!

Wróciłam! Jestem naładowana energią!


Jak zwykle z urlopu nie przywożę pamiątek, za to zakupione materiały zaowocują niedługo współpracą z utalentowaną krawcową.


Pozdrawiam!

Ela