środa, 30 października 2013

Tulipan na jesień

Po zakończeniu samplera ,,Drzewo Życia" zrobiłam generalne porządki w moich pasmanteryjno-hafciarskich zasobach. Zawsze tak mam, że jakiś większy etap-nie tylko haftowania-lubię podsumować wielkim porządkowaniem!

Pomimo tego, że planowałam haftować coś innego, przy sprzątaniu natknęłam się na zakupiony w wakacje zestaw z tulipanem...


 
Postanowiłam, że zacznę wyszywać właśnie ten zestaw, choć jak dla mnie będzie to wyzwanie, bo haft jest dość skomplikowany-30 kolorów DMC w odcieniach od lekko różowego do ciemnego bordo. Sam wzór jest bardzo kontrastowy, wyrazisty, kolory dość mocno się odcinają, więc do końca nie jest to moja bajka. Z drugiej jednak strony tulipany właśnie takie są-w wyrazistych barwach i dość intensywnie kontrastowe, więc nie będę marudzić na naturę i biorę się do pracy.
 


 
Tym razem chyba nie będę taka zacięta i zrobię sobie przerwy na inne, mniejsze hafciki.
A na razie zawzięłam się! Dbam o jakość każdego malutkiego krzyżyka, naciągam nitkę, rozkręcam ją co jakiś czas, dbam o lewą stronę i  kontroluję wzór jak ambitny policjant. Mimo wszystko nie ustrzegłam się na tak małym fragmenciku haftu jednego małego błędu, z którego wychodziłam powoli i metodycznie od wczorajszego wieczoru do dzisiejszego popołudnia :-).
 
Zabezpieczyłam brzegi lnu, na którym haftuję taśmą malarską - jaki to świetny patent! Polecam wszystkim opornym!
 
 
Nauczyłam się parkowania potrzebnych ,,niebawem" nitek...
 
 
Skopiowałam schemat i wyszywam ,,z kopii", zaopatrzyłam się w malusieńki i precyzyjny zakreślacz...
 
 
...i staram się jak mogę pilnować porządku w niciach, choć w moim przypadku jest to dość trudne :-)
 

Haft będzie przybywał pewnie bardzo powoli, bo sama zmiana nitek to już czasochłonne zajęcie, ale przecież nigdzie mi się nie spieszy.
 
Ten hafcik traktuję jako próbę sił przed planowanymi wzorami Nimue, mam nadzieję, że nie polegnę!
 
Pozdrawiam!
 
Ela
 




piątek, 25 października 2013

Finał po 5 miesiącach pracy

Wczoraj wieczorem, tuż przed 21-szą postawiłam ostatni krzyżyk na samplerze ,,Drzewo Życia".
Skończyłam wyszywanie po 5 miesiącach pracy. Bardzo się cieszę z efektu!!!


5 miesięcy na wyszywanie takiego haftu to niemało. Podglądając koleżanki...wiem, że w międzyczasie tworzyły różne inne rzeczy, a ja jakoś nie :-).

Wczoraj wieczorem wyprałam od razu płótno w delikatnym płynie i lekko ciepłej wodzie. Rozłożyłam na białym ręczniku i dziś rano wyprasowałam. Te wszystkie zabiegi wydobyły jeszcze większe piękno z tej pracy-krzyżyki się wyrównały, płótno uzyskało szlachetny biały odcień, a maleńkie dziurki powstałe na skutek przeciągania nitki zniknęły.



Teraz mogę się wpatrywać w gotowa pracę i tak właśnie robię!

 
 
 
Wszystkie detale wyglądają naprawdę wspaniale i powiem, że jestem z siebie dumna!
 
 
 
 


Sampler ma wymiary 54,5 cm x 39 cm, a krzyżyki powstałe na płótnie, które dostałam od mojej Ani mają wielkość między 16 a 18.



 
 
To już przedostatnia odsłona przygody z samplerem. Ostatni raz pokażę go po oprawieniu i powieszeniu na ścianie. Teraz będzie cieszył oko detalami i całością.
 




No cóż! Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko podziękować Cheni za to, że zachęciłą mnie do podjęcia tego wyzwania, bo było warto!

Dziękuję!

Pozdrawiam!

Ela.

środa, 23 października 2013

Jak to ze lnem bywało...

Oczarowana delikatnością i jakością prac lejdi any poprosiłam o wykonanie dla mnie kilku drobiazgów. W konsekwencji umówiłyśmy się na wymiankę.

Dla mnie okazało się, że będzie to pretekst do pracy na lnie. Bardzo się ucieszyłam, bo mogłam zrobić sobie małą odskocznię od Drzewa Życia, które już kończę, zostało dosłownie kilka krzyżyków :-)
 


Początek pracy był ,,badaniem" czy dam radę. I jak zwykle okazało się, że do lnu po prostu trzeba powoli przywyknąć, by potem zakochać się w nim bez pamięci i planować wszystkie następne prace właśnie na nim.



 
 Gotowy hafcik to, wg. życzenia mojej wymiankowej partnerki, logo każdej rasowej hafciarki-krzyżykowiczki.



Wyszywałam ten popularny wzór na lnie obrazkowym 32 ct Permin of Copenhagen w kolorze naturalnym. Początkowo był tak sztywny, że nie wymagał użycia tamborka, ale dla ułatwienia sobie sprawy lekko go ,,zmięłam" i już dalej poszło mi gładko, bo ja nie lubię takich bardzo sztywnych lnów.
 

 
Jakie plany na teraz...?

Na 100% niedługo popełnię jakiś średniej wielkości sampler na naturalnym i miękkim lnie, najlepiej z Biotextilu.

Tylko szukam odpowiedniego wzoru....

A zanim znajdę...pewnie wyszyję jakiś drobiazg.

Pozdrawiam!

Ela

czwartek, 17 października 2013

Wyszywam, gotuję...

W wolnym czasie wyszywam ,,Drzewo Życia", już niedużo zostało, myślę, że za tydzień, półtora skończę ten projekt. Teraz zaczynam się martwić o oprawę...komu oddać tą pracę, by wydobył z niej piękno, a  nie zmarnował mojej pięciomiesięcznej pracy?

Dlatego chciałam Was zapytać? Komu oddajecie swoje prace? Jak ocenić dobrego fachowca? Może dacie mi jakieś dobre rady w tym temacie?

Oddawałam kiedyś hafty do Leroy Merlin, ale tam nie naciągają haftów, tylko wkładają w ramy.
 A ten haft musi być idealnie naciągnięty!

Już powoli myślę i rozglądam się... Marzy mi się cienka srebrna rama...trochę nowoczesna, trochę stylizowana, niezbyt grube białe paspartu i cienka szyba (ja lubię hafty za szybą!).

A w międzyczasie gotuję... i testuję serek mascarpone-moje ostatnie odkrycie :-)
 
 
 
Pozdrawiam słodko!
 
Ela

poniedziałek, 14 października 2013

15 par

Powoli, mozolnie powstaje SAL-owe Drzewo Życia, ale nie zrobiłam zbyt dużo, więc nie mam nawet co pokazać. Dlatego postanowiłam w końcu przedstawić całą moją nożyczkową kolekcję.

Pierwszy z moich skarbów to małe, czekoladowe Litte Gems...niezbyt wygodne, ale co tam...najważniejsze, że są ładne!

 
Kolejne nożyczki bardzo lubię za kształt i kolor, ale przede wszystkim za to, że dzięki nim poznałam Edytę z Moje Hand Made. Nożyczkową zawieszkę zrobiłam sama.
 

Dalej ...różowe małe ,,niewypały" :-). Kupiłam je w sklepie internetowym, ale otrzymałam inny model niż zamówiłam. Nie chciało mi się robić zamętu i zwrotów, szczególnie, że przesyłka pewnie byłaby droższa niż zakup kolejnych. No i zostały u mnie...małe różowe potworki. Na zdjęciu zaprezentowałam je razem z zawieszką i biscornu, które zrobiła dla mnie Ania z Mój ukochany haft krzyżykowy. Piękna robota!
 
Kolejne to urokliwe Daisy Scissors, kupione z przygodami. Ładne i wygodne do haftu!
 
 



Dalej piękne nożyczki w stylu retro, choć dość nieporęczne i mało precyzyjne. Ale piękne są i cieszą oczy i nie żałuję, że je mam!
 
 
Teraz klasyka gatunku. Dwie pary nożyczek w odcieniach złota. Bociany i druga para to naprawdę mercedesy! Do haftu idealne, ostre, precyzyjne, a do tego jakościowo dobrze wykonane, nie tępią się! Super!
 
 
A te małe czarne Steweb Scissors bardzo kojarzą mi się z klimatem  Haloween, którego osobiście nie lubię. Ale nożyczki same w sobie to cudeńka!
 
 
A teraz różowe od DMC, oryginalne. Bardzo ostre i idealne, no i ten róż taki fajny!
 
 
A teraz zielone bociany, trochę większe niż pokazywane wcześniej złote. Kupione za bezcen...no i jakość po przetestowaniu okazała się taka sama...marna. Ale urody nie można im odmówić, prawda?
 






A to chyba moje pierwsze nożyczki...Zainwestowałam większą kwotę i było warto, bo jakość nożyczek DMC jest warta swojej ceny. I w dodatku są takie ładne!
 
 
A te niebieskie kupiłam za bezcen, a mimo to są wzorowe! Super ostre i te obłędne niebieskie kwiaty...
 
 
Zielone kupiłam niedawno, mało ich używałam, ale mają bardzo miłą w dotyku, aksamitną część do trzymania w dłoni, choć są lekko zakrzywione, bo to nożyczki kosmetyczne, sprawdzają się dobrze.
 
 
A teraz moje skarby, moje najpiękniejsze nożyczki, najbardziej wymarzone i takie na które polowałam ponad pół roku! I w końcu je mam...i co z tego, że są przede wszystkim ładne a niespecjalnie wygodne, co z tego, że są pięknie grawerowane ale niezbyt ostre?
 

A moje ulubione i te, których używam najczęściej to czarne nożyczki Premaxu, które skupiają wszystkie zalety nożyczek idealnych. Bardzo je lubię. Mają bardzo cieniutkie ostrza i są tak niesamowicie ostre, że muszę uważać na palce. I jeszcze ta aksamitna czerń...super!
 
 
 I wszystkie moje nożyczki razem!
 
:-)))
 
Pozdrawiam!
 
Ela.



piątek, 4 października 2013

Szybko poszło!

W niecałe dwa tygodnie udało mi się skończyć środkowy panel haftu ,,Drzewo Życia"! Jestem z siebie zadowolona, bo do tej pory, w całym hafcie, nie miałam tak szybkiego tempa, które szło
w parze z jakością.

 
 


Trochę się obawiałam wyszywania samego drzewka, bo wyglądało bardzo fikuśnie na schemacie, jednak w trakcie pracy okazało się całkiem przyjemne w wyszywaniu.




Zatem zostało już rzeczywiście niewiele, może uda mi się skończyć do końca października, ale nie będę się spieszyć na siłę, chcę by praca sprawiała mi przyjemność i wypełniała moje wolne chwile, a nie była wyścigiem z czasem.


Wczoraj dotarła do mnie również przesyłka z delikatną wełenką, którą przekazałam już w dobre ręce, które sprawią, że będę mogła niedługo cieszyć się uroczym drobiazgiem.



Pozdrawiam!
Ela