wtorek, 29 kwietnia 2014

Szaleństwo zakupowe w Sinapurze ;-)

Akurat w Singapurze kupiłam 2 pary moich wymarzonych nożyczek!


Cena...no cóż, były dużo tańsze niż na polskich stronach internetowych i w wielu innych sklepach.



Wczoraj przyszła przesyłka, bo to szaleństwo zakupowe było... przez internet!

Pozdrawiam!

Ela.

piątek, 25 kwietnia 2014

Jedwabny projekt czyli powoli dzieje się!

U mnie powoli przybywa krzyżyków w jedwabnym projekcie.


Mam nieziemską przyjemność z haftowania jedwabnymi nićmi farbowanymi i cieniowanymi własnoręcznie przez Margott. Cieniowanie jest tak subtelne i delikatne, że trzeba wprawnego i wrażliwego na kolory oka. Kto zna te nici, ten wie o czym mówię!


Powoli wyłaniają się literki z przepięknej sentencji. Plan był taki, że zwiśnie ona na ścianie, choć teraz w trakcie pracy zastanawiam się czy to dobry pomysł, czy to nie nazbyt emocjonalne...jeszcze się zastanowię...

W Święta Wielkanocne ,,łyknęłam" w 3 wieczory książkę Ani Mulczyńskiej ,,Powrót na Staromiejską".


Kiedyś czytanie było moim głównym hobby, pochłaniałam po 2-3 książki tygodniowo, zdarzało się, że nie odchodziłam od książki nie przeczytawszy jej od deski do deski. Teraz czytanie zeszło na dalszy plan. Obowiązki domowe i zawodowe, nowe hobby, czasem zmęczenie sprawiło, że na półce mam mały stosik książek, które czekają na przeczytanie. Jestem z tych, którzy uwielbiają papierowe wersje i niezbyt przekonuję się do czytników. Wyjątkowo w samochodzie zdarzy mi się posłuchać audiobooka.

Książka ta, z gatunku lekkich i przyjemnych, przypomniała mi jakie to uczucie znowu wrócić do czytania i sama sobie obiecuję się w tym względzie poprawić! A przy okazji - fajnie czyta się o bohaterce, która  ma podobne hobby do mojego.

Pozdrawiam miło!

Ela

wtorek, 22 kwietnia 2014

Poprawiając profesjonalistę

Tuż przed świętami odebrałam zamówioną ramę na ,,Eiffel Quaker" Jardin Prive, wyszyty niedawno.
No ale cóż, jeśli okazało się, że zachciało mi się poprawić profesjonalistę..?


U mojego ulubionego ramkarza wybrałam lekko beżowe paspartu, a tak mi się przynajmniej wydawało w deszczowy i ciemny dzień, kiedy wybierałam ta ramę...

Po odebraniu ramki okazało się, że paspartu jest niesmacznie żółtawe i nijak nie pasuje do mojej koncepcji...


 Wpadłam na pomysł, żeby obrazek nieco ,,poprawić" i okleiłam papierowe paspartu naturalnym lnem Belfastem. Użyłam zwykłego biurowego kleju (nie miałam nic innego pod ręką) i dopiero później oprawiłam całość. Ale o dziwo nieźle się sprawdził ten mój prymitywny patent!


I bardzo jestem zadowolona z efektu! Powiem nawet, że efekt trochę przerósł moje oczekiwania.



Obrazek idealnie wpisuje się w pomysł na stworzenie namiastki mojego krawiecko-sentymentalnego kącika, który właśnie ma być lniano-brązowy. Do pełni aranżacji skrawka pokoju brakuje mi jeszcze kilka dużych elementów, ale sukcesywnie będę dążyć do ich zdobycia. Manekin krawiecki (obszyty koszulką z naturalnego Belfastu) i maszyna do szycia to główne elementy ,,do zdobycia", ale już mam pomysł na ich tanie i pomysłowe zdobycie, więc mam nadzieję że za jakiś czas pokażę Wam kącik swoich robótkowych marzeń!

Pozdrawiam!

Ela.

piątek, 18 kwietnia 2014

Trzeba próbować nowego!

A u mnie nieświątecznie...
Święta mam w sercu, a w robótkach... jedwabne nici niedługo doczekają się zastosowania. Właśnie siedzę i testuję program do obróbki tekstów z Coricamo. Dobrze się bawię, zmieniam wielkości liter, ich grubość, pochylenie i wybieram wersję, którą wyszyję sentencję dla siebie.




Już dzisiaj niezmiernie chwalę ten program do obróbki tekstów, jest bardzo łatwy w obsłudze i na moje potrzeby wystarcza w zupełności.





Wybrany schemat można łatwo wydrukować, jest czytelny. Jak dla mnie brakuje tylko kilku funkcji (np. zapamiętywanie tekstów lub wyśrodkowanie tekstu), ale można to obejść domowymi sposobami :-)))!

No to niedługo startuję z nowym jedwabnym projektem! Trzymajcie kciuki!

Pozdrawiam!

Ela.

wtorek, 15 kwietnia 2014

Podpatrzone czyli delikatny kandelabr jako test do dużego projektu

Niedawno na blogu Chenii zobaczyłam piękny i delikatny kandelabr, który bardzo mi się spodobał.
Skorzystałam z podanego linka i ściągnęłam wzór. Właśnie skończyłam jego wyszywanie!



 

Jakiś czas temu znalazłam też podobny do kandelabru motyw, który pochodzi stąd.


Wyszywanie potraktowałam jako wprawkę do wymarzonego projektu, jakiegoś sporych rozmiarów samplera na naturalnym lnie wyszywanym białą nicią. Mój kandelabr wyszywałam jedwabną muliną Madeira Silk w kolorze 2401 25, zużyłam 2 opakowania muliny (uwielbiam te opakowania, które sprawiają że nici się nie niszczą i nie plączą!)

 Mulina Madeira Silk, jest bardzo delikatna, jak to jedwab, jednak na moje potrzeby wydaje się zbyt gruba, nie to co delikatności od Margott...


Przy prasowaniu haftu wykonanego muliną jedwabną zawsze trzeba uważać na żelazko-mulina ta jest wyjątkowo wrażliwa na wysoką temperaturę (przesadnie się wyświeca) i podobno na zbyt mocne źródła światła.


Wzór na sampler już prawie, prawie wybrałam. Choć mulina jeszcze pozostaje zagadką, ale pewnie zostanę przy białej DMC. Chciałabym spędzić lato właśnie krzyżykując coś dużego.
Na lniane samplery zachorowałam podglądając bloga Joasi To, co ta dziewczyna wyczynia na lnie to mistrzostwo świata! Szczerze podziwiam jej prace, są tak bardzo w moim stylu! No i bardzo pasowało by mi coś takiego na ostatnią wolną ścianę w mieszkaniu :-).

No to teraz zabieram się powoli za zaplanowaną pracę, której inspiracją był...katalog Ikea (patrz tutaj).

Pozdrawiam!

Ela.



piątek, 11 kwietnia 2014

,,Eiffel Quaker" Jardin Prive-finał

Wczoraj wieczorem udało mi się zakończyć paryski sampler. Wyprany i wyprasowany czeka na oprawę, którą dostanie niebawem.



WZÓR: Eiffel Quaker-Jardin Prive
Materiał: Bawełana włoska 100%, krzyżyki wielkości 16-18ct
Nici: DMC 3971, 840, 841

Haftowany obrazek będzie dla mnie...Oj! Już niedużo wolnych ścian mi zostało! Wyszywało mi się bardzo przyjemnie, jak każdy sampler, bez zbytniego wysiłku.

To najpiękniejszy z moich trzech paryskich samplerów, pamiętacie, że już kiedyś je wyszywałam?(patrz tutaj!)
W trakcie haftowania nie zapomniałam o upominku dla Koralikowego Ducha, ale jest tylko jeden!

Pojedyncze wzory z samplera, wyszywane osobno, mogą posłużyć jako projekt na biscornu lub inne ozdoby.


Ostatnio natknęłam się w księgarni na stoisko z przecenionymi książkami, to jakiś przypadek, że akurat moja ulubiona seria przewodników ,,Wiedzy i Życia" była prawie za darmo, a książka o Francji kosztowała 39 zł (regularna cena to grubo ponad 100zł!). Nieźle mi się trafiło!


Nie wiem czy znacie te książki, według mnie są wyjątkowe. Często przygotowuję się do wyjazdów właśnie z tymi książkami, a czasem sięgam po nie...zamiast podróży by miło spędzić czas.
A może to jakiś znak, że niedługo uda się pojechać do Francji? Może uda się odnaleźć miejsce gdzie moja babcia robiła swoje ślubne zdjęcie? Muszę uważać na marzenia, bo moje dość często się spełniają:-)!

A przy okazji...zobaczcie jaką niespodziankę zrobił mi kornik wygryzając dziurkę w drewnianej szpulce, która służy mi jako podręczny stojak na nożyczki-to idealne miejsce parkingowe dla igły :-).



Pozdrawiam!

Ela.


poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Jedyny plus...czyli kilka subiektywnych spostrzeżeń na temat ,,Dni Kraftu" w Warszawie

W sobotę kupiłam prześliczne nożyczki!


Cudne, złote, malutkie i bardzo ostre!


Kupiłam je w sobotę, bo właśnie tego dnia wybrałam się na ,,Dni Kraftu" w warszawskim centrum handlowym Blue City. I to był jedyny plus...


Od rana pozytywnie się nakręciłam, choć w sumie nie wiedziałam czego sie spodziewać, bo nigdy na takim wydarzeniu nie byłam. W sumie nie oczekiwałam niczego. Faktem jest, że nie przepadam za marketowymi imprezami, a Blue City jakoś szczególnie nie lubię. Podeszłam jednak do sprawy ze zrozumieniem, wszak by takie przedsięwzięcie się powiodło musi być duża frekwencja, a centrum handlowe w weekend zawsze to gwarantuje.
 

Jakie było moje zdziwienie, gdy po dość długich poszukiwaniach i konsultacji z informacją marketu w końcu znalazłam miejsce...ledwo wciśnięte pomiędzy restaurację Sphinx i Mc Donald's...

Na miejscu znalazłam kilka stoisk, może 6 czy 8, mało atrakcyjnych, mało estetycznych, słabo widocznych...W koszach poupychane jakieś wzory, marnej jakości akcesoria i bałagan.

Na kilku stendach wisiały oprawione hafty, niektóre nawet dość ładne, jednak nie było ich zbyt wiele.





Uwagę przykuwało to, że wiele z nich było zabrudzone, a oprawa wołała o pomstę do nieba...niewyprasowane, z widocznymi zagięciami po składaniu...Obrazki powieszone krzywo na ściankach...



Mogę spokojnie powiedzieć, że wiele prac, które Wy dziewczyny pokazujecie na swoich blogach wyglądają o niebo lepiej, są bardziej dopracowane, interesujące i nowatorskie niż te, które widziałam na wystawie. Zaczęłam też lepiej i cieplej myśleć o sobie jako hafciarce.

Znalazłam książkę i kilka obrazków V. Enginger o tematyce modowej. Te były oprawione doskonale!




Zdziwiłam się także, że nie można było nabyć muliny, zobaczyć z bliska tych kolorów które rzadko są używane i spotykane np. z serii Light Effects, satynowych czy metalizowanych.

Ciekawostką za to dla mnie było stoisko z maszyną-hafciarką.


Mogłam tez naocznie zobaczyć jak wygląda wymarzona kiedyś przeze mnie duża skrzyneczka-komoda na muliny DMC w cenie około 1400 zł. W każdym oglądanym do tej pory katalogu wyglądała świetnie, ekskluzywnie! Oj marzyło się marzyło...nawet cena nie odpychała marzeń!
W realu okazała się skrzynką, która trąci taniością, marnym drewnem, dosłownie cieniutkimi listewkami. Oj! dobrze, że się tu zjawiłam choćby po to by wyleczyć się z tego niespełnionego marzenia...!


Mimo wszystko byłam dobrze nastrojona, choc przyznaję, że przeszłam Blue City  w wielu miejscach myśląc, że jeszcze jakaś część tej wystawy jest w innym miejscu.

Ale najbardziej przykre było to, że wystawcy nie pokazali klasy. Jedna z pań zagadnięta przeze mnie jak długa będą trwały te targi, powiedziała że ,,no niestety musimy tu być jeszcze dwa dni", inna z łaską sprzedała mi igły do haftu, a kolejna, gdy podeszłam do stoiska, oscentacyjnie wcinała kebab...

No trudno, i tak uważam, że był to udany dzień. Miałam chwilkę czasu dla siebie! Kupiłam ładne nożyczki, trochę bardziej doceniłam jakość swoich prac.

Hmm...co by tu jeszcze można powiedzieć. Chyba tylko tyle że życzyłabym sobie, by takie wydarzenia były lepiej i ładniej zaserwowane, choć rozumiem jak trudne może to być w marketowych warunkach. Wiem, że w tych sprawach jestem zołzowatą estetką, ale wiem, że nie trzeba wiele, by dobrze się zaprezentować. Rozumiem zmęczenie wystawców, choć z drugiej strony chciałabym w ich oczach widzieć jeśli nie pasję to choćby szczere zainteresowanie a nie przede wszystkim biznes.

Któraś z Was była na tym wydarzeniu?
Macie podobne wrażenia czy ja za bardzo pojechałam po bandzie?

Pozdrawiam robótkowo!

Ela