Żyrardów to miasto z długą historią lniarstwa i włókiennictwa, sama się dziwię jak to sie stało, że będąc co jakiś czas w tym mieście nie zwracałam na ten fakt uwagi? Zawsze załatwiałam ,,swoje sprawy" i wracałam szybko do domu. No tak, ale przeciez moje hobby pojawiło się nie tak dawno. Zawsze wpadając do Żyrardowa byłam zachwycona jego starą architekturą i industrialnym charakterem starej części miasta, ale nic więcej. Ale wczorajszy, bardzo króciutki wypad, otworzył mnie na ,,nowe" dla mnie w Żyrardowie.
Kilka dni wcześniej dużo czytałam o historii tego miasta i wyszukałam kilka punktów, które zamierzałam odwiedzić.
Zaczęłam od sklepu ,,Lniany Zaułek", który bardzo mnie zachwycił, chociaż dojeżdzając do niego bałam się co tam zobaczę. Droga pełna wykopów, a okolica taka, że chciałoby się iść z kimś a nie samodzielnie...Mocno ubolewam nad takimi miejscami. Odremontowane mogłyby być perełką.
Na terenie starej części fabryki wśród wielu pięknych, ale bardzo zniszczonych budynków w końcu znalazłam.
I od progu podcięło mi kolana.
Sklepik jest przepiękny, w kolorystyce bieli i szarości, delikatnego brązu i lnu oraz wikliny. Stoły pełne lnianych drobiazgów, bibelotów wnętrzarskich, szklanych kloszy, pater, zawieszek, porcelany, wikliny...Czego tam jeszcze nie było...a wszystko spójne!
Uderzyłam od razu do półek z materiałami lnianymi, było ich tam bardzo dużo - różne faktury, kolory, przeznaczenia. Zapytałam o możliwość zakupu lnu z żyrardowskiej fabryki i okazało się, że nie ma go w sprzedaży (nie wiem już w końcu czy fabryka nie działa, czy tylko nie mają go w asortymencie). Zapytawszy o len do haft krzyżykowego dostałam do ręki asortyment podobny bardzo do lnu, który kupowałam w poznańskim Biotextilu, jestem prawie pewna, że to takie same materiały, od tego samego dystrybutora, choć ceny były około 30-40% większe. Znalazłam tu wiele tkanin kolorowych (pomarańczowy, błękity, zielenie) i wiele wiele innych, wszystkie nazwane ,,polski len", choć nie ten żyrardowski...cena około 60 złotych z metr. Wybór ogromy ale cena chyba lekko przesadzona.
Na pierwszym piętrze sklepu znalazłam masę wnętrzarskich łakoci: koce, bolesławicką porcelanę, abażury do lamp wykonane z lnu i wikliny, oryginalne kosze..
Niestety nie pozwolono mi zrobić zdjęć, bardzo żałuję!
Nie udało mi się też niestety odwiedzić słynnego ,,Sklepu Wokulskiego", który w sobotę był zamknięty. Jest to podobno jedno z bardziej charakterystycznych miejsc Żyrardowa.
Weszłam na kilka minut do parku Dietricha, choć na spokojny spacer możnaby tam przeznaczyć pewnie kilka godzin. Bardzo spodobała mi się posiadłość, w której obecnie mieści się Muzeum Mazowsza Zachodniego, ale to temat na kolejny wyjazd.
Spacer przedłużyłam na zwiedzaniu Starej Przędzalni i Nowej Przędzalni, które zostały obecnie pięknie odrestaurowane i zaadaptowane na luksusowe lofty (choć wieść niesie, że developer zbankrutował i inwestycja jest nie do ukończenia...szkoda).
Stare zabudowania fabryczne zaadaptowane są na część handlową i mieszkalną.
Główny budynek Nowej Przędzalni świetnie się prezentuje! Naprawdę światowo!
Mogłabym mieć takie duże okna w mieszkaniu... od ziemi do sufitu :-)
Centrum Żyrardowa to uroczy skwerek z fontanną i widokiem na przecudny kościół. Jego rozeta kojarzy mi się z szydełkową serwetką :-)
Okolice ulicy Kościelnej urzekły mnie zielenią, w której zlokalizowane są kamienice mieszkalne.
Bardzo podobał mi się także budynek dworca PKP.
Na jednym z budynków zauważyłam bardzo ciekawą nazwę second-handu, zobaczcie...
Widziałam już różne nazwy sklepów z używaną odzieżą: Kupciuszek, Tani Armani, Ciucharnia itd, ale ZARA WYGRZEBIE...śmiałam się z pół godziny :-)))
Moje lniane zakupy z Żyrardowa pokażę niebawem. Mały upominek dostanie też jedna z blogerek, która odgadła cel mojej podróży. Violu - czekaj na przesyłkę-niespodziankę, niedługo ją otrzymasz!
Żyrardów jest bardzo ciekawym i ładnym miastem, wiele tu wyjątkowych zakątków i wszędzie historia lniarstwa i włókiennictwa rzuca się w oczy, otacza z każdej strony. Nie wiem czy warto przyjechać tu specjalnie z daleka, by zobaczyć miasto. Na pewno jednak warto będąc w okolicy nie ominąć tego miasta.
Pozdrawiam!
Ela
Fajna wycieczka, czuję klimat bo w końcu sama mieszkam w mieście gdzie przemysł włókienniczy kiedyś kwitł. Pozostałości to piękne pałacyki fabrykantów i zaadaptowane wnętrza fabryki włókienniczej na galerię handlową:)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie pozwolili na zdjęcia, swoją drogą dziwne podejście. Ciekawa jestem co tam wygrzebałaś :)
Ja tez mocno się zdziwiłam, że nie pozwolono mi zrobić kilku fotek, na ale cóż, musicie uwierzyć na słowo!
UsuńWow! Piękne budownictwo ! Uwielbiam taki klimat ceglanych budynków. Jestem urzeczona Twoją relacją ! :)
OdpowiedzUsuń:-)))
UsuńDziękuję Elu za fotorelację z Żyrardowa! Uwielbiam takie ceglane budynki.
OdpowiedzUsuńTeż się dziwię, że nie pozwolono Ci robić zdjęć w sklepie. Przecież to zawsze jakaś reklama. Ja klientkom nie bronię robienia zdjęć w mojej pasmanterii:)
Bardzo jestem ciekawa zakupów!
I ja lubię taką architekturę!
UsuńPozdrawiam!
Swietna wycieczka! :) Piekne zdjatka zrobilas :*
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńElu, piękna fotorelacja z wycieczki! tez podobają mi się takie ceglaste budynki:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i czekam z niecierpliwością na Twoje lniane zakupy, pokazuj szybciutko☺
Już niedługo się pochwalę!
UsuńŚwietna wycieczka - dziękujemy za fotki! A sklep "Zara wygrzebię" - rewelacja:):):)
OdpowiedzUsuńI ja się śmiałam do rozpuku!
UsuńOj cudowne te budynki ceglane super zdjęcia, też się dziwię , że w sklepie nie pozwolono ci zrobić zdjęć zawsze to reklama. A nazwa second handu rewelacja. Oj ciekawa jestem to tam za zakupki zrobiłąś :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia Violu!Prezencik z tego uroczego miasta wysłałam do Ciebie!
UsuńŚwietna fotorelacja ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Pozdrawiam!
UsuńPrawda, że wizyta w Lnianym zaułku może powalić na kolana......
OdpowiedzUsuńDroga do zaułku - podobne odczucia
I ta cegła ................ Dzięki za relacje - już wiem, że jak tam będę to MUSZĘ wybrać się na spacer po mieście, a nie tylko do zaułku :)
Miło ,,spotkać" osobę, która tez tam była :-)
UsuńPrzeczytałam Twój post od deski do deski i... nie wiem, czy ja potrafiłabym tak pięknie opisać Żyrardów, w którym w końcu mieszkam od urodzenia! A z tej nazwy ciuchlandu też się śmiałam!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
Pozdrawiam i zazdroszę mieszkania w tym ślicznym mieście :-)
UsuńHmmm... Od pewnego czasu rzeczywiście wygląda coraz lepiej.
Usuń