Przygotowania były długie, ale opłaciło się!
Część z mojej skromnej ,,kolekcji" nalewek już znalazło nowych właścicieli, a nawet doczekało się degustacji.
Nie wiem czy powtórzę ten proces za rok, bo rzeczywiście pracy z nalewkami jest sporo, jednak efekt wynagradza wysiłki. Na pewno chociaż jedna buteleczka doczeka Bożego Narodzenia.
Bo ja uwielbiam gromadzić różne rzeczy, smakołyki i pomysły ,,na święta", mając na myśli właśnie Boże Narodzenie...do którego na razie jeszcze daleko.
Pozdrawiam!
Ela
Oj w zimny zimowy wieczorek tak mały kieliszeczek do kawki pychotka:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie w takim celu została zrobiona!
UsuńAle jak fajnie przystroiłaś buteleczki:))) super!!!
OdpowiedzUsuńbardzo podoba mi się ta perełeczka:-)
Pozdrawiam cieplutko:)
Hoho...to zupełnie jak mój mąż naleweczki robisz:) Tyle, że Jemu chyba do świąt nic nie zostanie ;) Butelki wyglądają jakby miały apaszki:) Super pomysł!
OdpowiedzUsuńPiękne te buteleczki! Sama bym podegustowała tej naleweczki:)
OdpowiedzUsuńJa tez poproszę kieliszeczek :-)
OdpowiedzUsuńOoooo, dobra sprawa na jesienne chlody! Mozna tak do herbatki? Ladne ubranka maja te buteleczki!
OdpowiedzUsuńZ całego procesu produkcyjnego najbardziej podoba mi sie smakowanie! A jak ładnie wyglądają te buteleczki!
OdpowiedzUsuńLubie wisniowke i przypomina mi studia. Robila ja mama mojej kolezanki ze studiow. Co roku w pazdzierniku wlasnie wisniowka inaugurowalysmy nowy rok w akademiku.
OdpowiedzUsuńMój mąż uwielbia nalewki domowej roboty :) Niestety ja nie robię... ale moja mama tak :D Każda buteleczka od niej traktowana jest odświętnie ;)
OdpowiedzUsuńU mnie się robi nalewka malinowa :)
OdpowiedzUsuń