poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Jedyny plus...czyli kilka subiektywnych spostrzeżeń na temat ,,Dni Kraftu" w Warszawie

W sobotę kupiłam prześliczne nożyczki!


Cudne, złote, malutkie i bardzo ostre!


Kupiłam je w sobotę, bo właśnie tego dnia wybrałam się na ,,Dni Kraftu" w warszawskim centrum handlowym Blue City. I to był jedyny plus...


Od rana pozytywnie się nakręciłam, choć w sumie nie wiedziałam czego sie spodziewać, bo nigdy na takim wydarzeniu nie byłam. W sumie nie oczekiwałam niczego. Faktem jest, że nie przepadam za marketowymi imprezami, a Blue City jakoś szczególnie nie lubię. Podeszłam jednak do sprawy ze zrozumieniem, wszak by takie przedsięwzięcie się powiodło musi być duża frekwencja, a centrum handlowe w weekend zawsze to gwarantuje.
 

Jakie było moje zdziwienie, gdy po dość długich poszukiwaniach i konsultacji z informacją marketu w końcu znalazłam miejsce...ledwo wciśnięte pomiędzy restaurację Sphinx i Mc Donald's...

Na miejscu znalazłam kilka stoisk, może 6 czy 8, mało atrakcyjnych, mało estetycznych, słabo widocznych...W koszach poupychane jakieś wzory, marnej jakości akcesoria i bałagan.

Na kilku stendach wisiały oprawione hafty, niektóre nawet dość ładne, jednak nie było ich zbyt wiele.





Uwagę przykuwało to, że wiele z nich było zabrudzone, a oprawa wołała o pomstę do nieba...niewyprasowane, z widocznymi zagięciami po składaniu...Obrazki powieszone krzywo na ściankach...



Mogę spokojnie powiedzieć, że wiele prac, które Wy dziewczyny pokazujecie na swoich blogach wyglądają o niebo lepiej, są bardziej dopracowane, interesujące i nowatorskie niż te, które widziałam na wystawie. Zaczęłam też lepiej i cieplej myśleć o sobie jako hafciarce.

Znalazłam książkę i kilka obrazków V. Enginger o tematyce modowej. Te były oprawione doskonale!




Zdziwiłam się także, że nie można było nabyć muliny, zobaczyć z bliska tych kolorów które rzadko są używane i spotykane np. z serii Light Effects, satynowych czy metalizowanych.

Ciekawostką za to dla mnie było stoisko z maszyną-hafciarką.


Mogłam tez naocznie zobaczyć jak wygląda wymarzona kiedyś przeze mnie duża skrzyneczka-komoda na muliny DMC w cenie około 1400 zł. W każdym oglądanym do tej pory katalogu wyglądała świetnie, ekskluzywnie! Oj marzyło się marzyło...nawet cena nie odpychała marzeń!
W realu okazała się skrzynką, która trąci taniością, marnym drewnem, dosłownie cieniutkimi listewkami. Oj! dobrze, że się tu zjawiłam choćby po to by wyleczyć się z tego niespełnionego marzenia...!


Mimo wszystko byłam dobrze nastrojona, choc przyznaję, że przeszłam Blue City  w wielu miejscach myśląc, że jeszcze jakaś część tej wystawy jest w innym miejscu.

Ale najbardziej przykre było to, że wystawcy nie pokazali klasy. Jedna z pań zagadnięta przeze mnie jak długa będą trwały te targi, powiedziała że ,,no niestety musimy tu być jeszcze dwa dni", inna z łaską sprzedała mi igły do haftu, a kolejna, gdy podeszłam do stoiska, oscentacyjnie wcinała kebab...

No trudno, i tak uważam, że był to udany dzień. Miałam chwilkę czasu dla siebie! Kupiłam ładne nożyczki, trochę bardziej doceniłam jakość swoich prac.

Hmm...co by tu jeszcze można powiedzieć. Chyba tylko tyle że życzyłabym sobie, by takie wydarzenia były lepiej i ładniej zaserwowane, choć rozumiem jak trudne może to być w marketowych warunkach. Wiem, że w tych sprawach jestem zołzowatą estetką, ale wiem, że nie trzeba wiele, by dobrze się zaprezentować. Rozumiem zmęczenie wystawców, choć z drugiej strony chciałabym w ich oczach widzieć jeśli nie pasję to choćby szczere zainteresowanie a nie przede wszystkim biznes.

Któraś z Was była na tym wydarzeniu?
Macie podobne wrażenia czy ja za bardzo pojechałam po bandzie?

Pozdrawiam robótkowo!

Ela

27 komentarzy:

  1. Wybierałam się do Gdańska, ale po twojej relacji mam wątpliwości...:( Co do skrzynki, muszę zaprotestować: mam ją, co prawda najważniejsza jest i była jej zawartość ;), ale uważam, że jest całkiem ładnie wykonana, a znalezienie muliny to teraz dla mnie moment!:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Promyku! Sama musisz zdecydować. Opisałam swoje wrażenia, choć pewnie innych osób-mogą się róznić. Co do skrzyneczki-komódki to rzeczywiście nie jest zła, ale za taaaaką cenę oczwkiwałabym po prostu ,,mercedesa" wykonanegoz z litego i twardego drewna. Ta wydała mi się taka delikatna, choć faktem jest, że w cenę wliczona jest mulina. Jak dla mnie to stanowczo za drogo:-)))

      Usuń
    2. Pewnie, że drogo! Sama bym jej sobie na pewno nie kupiła.:)
      Ale powiem ci, że widziałam ją w jakimś zagranicznym sklepie i gdy przeliczyłam euro na złotówki, okazała się jeszcze droższa!:( Co do wyjazdu skończy się pewnie tym, że nie będzie mi się chciało ruszyć z domu. Pozdrawiam!:)

      Usuń
  2. Dziękuję za relację. Mieszkam w Trójmieście i mam wrażenie, że od kiedy wystawy znajdują się w centrach handlowych, sięgają bruku. Z roku na rok łudzę się, że będzie lepiej. W tym roku na pewno sobie daruję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam! Rzeczywiście Centrum handlowe to chyba nietrafione miejsce na takie imprezy, dużo tam osób przypadkowych...

      Usuń
  3. Zacznę od nożyczek:) Śliczne są!
    Jeśli chodzi o imprezę to na kilku już blogach czytałam o podobnych wrażeniach. Ja w tym roku nie będę miała okazji na niej być, bo najbliższą mam w Krakowie:) Ale gdy wystawa odbywa się w Katowicach to chociaż jest ona nie w Centrum Handlowym tylko w salce w Spodku. Można tam spotkać wyłącznie osoby zainteresowane. Byłam już na kilku takich imprezach i muszę przyznać, że ekspozycja obrazków i ich oprawa zawsze była tak samo nie do końca estetyczna. A te obrazki od V.Eninger od razu rzuciły mi się w oczy:) Zupełnie inaczej oprawione.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za komentarz!Widząc maszynę hafciarke od razu pomyslalam o Tobie:-):-):-)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi, hi patrzyłam na zdjęcie jak sroka w gnat:)) Dzięki za fotkę!

      Usuń
  5. cóż kurz brudne ,pogniecione prace,nieestetyczne oprawy i sama sceneria - mogą tylko wprawić niechęć do takich wystawek ;) Czyżby to było zamysłem organizatora. Może trzeba oderwać się od klimatu galerii i spróbować przemyśleć taki pokaz ale już wg własnego projektu.Pozdrawiam z mazur zachodnich ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Tereso!Właśnie podobne mam refleksje.
      Na Twój blog zagladam ale mam trudność w dodawaniu komentarzy choć nie wiem dlaczego?Pozdrawiam miło!

      Usuń
  6. Dziękuje za kolejną relację, kolejną, którą czytam od blogowych koleżanek- no i faktycznie! szału nie było!!!!!!!!!
    Panie faktycznie z łaską były!!! Miałam jechać do Krakowa-i blisko daleko, ale już ochłonęłam- nie ma po co! Trudno... jednak dalej klienta traktuje się znieważająco- bo przecież im mniej sprzedanych rzeczy tym więcej czasu dla siebie:)
    Jakbym czytała bardzo dobre i zachęcające fotorelacje to z radością bym się wybrała, ale szkoda czasu- "zasiędnę" przy moich całkiem nieźle wykonywanych krzyżykach:) A co tam! Mnie czasem wstyd pokazać gnieciucha podczas pracy-gdzie jest to normalne, a co dopiero na wystawie!...brrr....

    Dziękuje za fotki-poczułam się jakbym tam była, bo przecież panie nie szalały z radości,że w ogóle ktoś jest zainteresowany:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam Cię Marta! Nie mialam zamiar nikogo zniechęcić ale raczej uprzedzić ze niestety szalu nie ma!

      Usuń
  7. Aj...strasznie szkoda. Ja jadę jutro do Krakowa. Cieszę się, że tak naprawdę mam do zrobienia zakupy w markecie- to nie będzie mi bardzo żal.
    Ale żeby nie wystawili do sprzedaży mulin!! Dla mnie to jakieś niepojęte. Chyba skrobnę co nieco do przedstawicielstwa Dmc w Polszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam Aga!Odezwij się po wystawie i daj znac jak w grodzie Kraka było!

      Usuń
    2. Dziewczyny, ja sobie nie przypominam, żeby kiedykolwiek były pojedyncze muliny do kupienia, jedynie jakieś zestawy.

      Usuń
  8. Hmmm, szkoda:( Po pierwsze, ze olali w tym roku Slask:( A po drugie, ze takie kiepskie wrazenia masz Ty i inne blogerki. Nigdy nie bylam na dniach kraftu, ale Matkas byla z 2 razy jak byli w Spodku i sie jej podobalo. Ale tez wtedy wspominala, ze panie byly znudzone zyciem:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to Piegucha rzeczywiście nie ma czego żałować!

      Usuń
    2. A ja jednak zaluje, ale trudno, za daleko jestem:(

      Usuń
  9. A to nie żałuję, że się nie wybrałam :) I nie spotkałaś żadnych blogerek? Wiem, że Ania Płoch się wybierała :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Olu trochę się rozgladalam ale nikogo nie widziałam. ..pewnie dlatego że nie umawialam się. Wpadlam tam w biegu po pracy.
    A faktycznie blogerskie spotkanie mogloby oslodzic rozczarowanie. Wybieram się do Łodzi w czerwcu, może dołączysz?

    OdpowiedzUsuń
  11. Elu, masz w 100% rację. Jeden wielki niewypał.
    Ale...byłam w niedzielę i w biegu umówiłam się z Aneczką Ploch i powiem tylko tyle...rewelacyjnie spędzony czas. Miałyśmy być tylko 2 godzinki ale udało się przeciągnąć, potem stoisko z włóczkami nas przygarnęło i nowe znajomości, ploteczki, umówione spotkanko po świętach...bardzo, bardzo udana niedziela. Z Anią umawiałyśmy się od kilku, dosłownie lat więc tyle dobrego z tej wystawy, że udało nam się ponownie spotkać. Ale sama wystawa...czułam ogromne rozczarowanie, że coś co powinno dostać najlepszą oprawę spadło na...Szkoda słów.
    Ucałowania przesyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Ci zazdroszczę takiego spotkania, bo dzięki niemu cała wystawa na pewno nabrała rumieńców :-)). Pozdrawiam!

      Usuń
  12. Masz racje! W tym roku nie bylam , ale bylam w porzednich 2latach! Tragedia! Ponizej wszelkiego poziomu! Elu na jakim stoisku udalo Ci sie kupic te super nozyczki! Byly tylko jedne...? buuuu, no pogodze sie z losem, bo tylko dla nich warto by bylo jechac! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Było ich więcej, stoisko tuż przy Mc Donald's :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dobrze przeczytać relację z tego wydarzenia, bo strasznie chciałam tam być. Dobrze, że się nie wybrałam w podróż przez pół polski na taki jarmark ;)

    OdpowiedzUsuń