środa, 28 sierpnia 2013

Oldskulowa nalewka porzeczkowa

Po powrocie z urlopu musiałam nadgonić pilne rzeczy. Jedną z nich było dokończenie nalewki porzeczkowej, którą nastawiłam miesiąc temu. Nalewkę robiłam po raz pierwszy w życiu.

 
Przepis był dość łatwy, obejmował niecały kilogram czarnej porzeczki, pół litra spirytusu i wódki, cukier i wodę. Nastawiona miesiąc temu nalewka doczekała się wczoraj wieczorem filtracji, doprawienia i smakowania.
 

 
Efekt jest dobry, powiem nawet, że bardzo dobry....tak dobry, że zamiast napisać tego posta wieczorem, najzwyczajniej w świecie zasnęłam :-)
 
 
Nalewka doczekała się ozdobnego wykończenia z tasiemek i starej gazety.
 
Sampler ,,Drzewo Życia" powoli się haftuje, tyle, że na skutek pomyłki muszę spruć niemały kawałek i z tego powodu na razie mój zapał ostygł, choć na wakacjach pohaftowałam dość sporo.
 
 
Po wakacjach zostało wspomnienie, na szczęście piękne i żywe. Teraz nastarjam się na cudowny jesienno-przetworowy czas! Bo bardzo lubię zbliżającą się jesień!
 
Pozdrawiam!
 
Ela
 
 



5 komentarzy:

  1. Naleweczka dobra jest na wszystko:)
    Ja robię z czerwonej porzeczki i sobie bardzo chwalę.
    Piękne wspomnienie z wakacji nam pokazałaś.
    Pozdrawiam. Ola.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak sądzę! A z czerwonej porzeczki kiedyś też musze zrobić!

      Usuń
  2. No tak, żeby się przekonać, czy nalewka jest dokładnie taka, jaka powinna być, to się trzeba sporo napróbować :)))
    Szkoda tego prucia w samplerze, nie dało się jakoś zakombinować? Ja zwykle staram się zatuszować pomyłki, robię jakieś drobne zmiany we wzorze, żeby go dopasować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwykle jeśli błąd jest mały to staram się go zatuszować. Ale ten sampler to dla mnie bardzo ważna sprawa i dlatego w tym przypadku nie idę na kompromisy!

      Usuń
  3. Schowaj naleweczkę na klucz na pół roku teraz :)
    Mnie też się przytrafiło sprucie prawie całego górnego małego alfabetu... oj boli i ciężko potem wrócić do haftu :)

    OdpowiedzUsuń