Dla mnie haftowanie to jak wakacje...tyle że kilkunastominutowe. Rzadko udaje mi się przysiąść nawet na godzinę i nie robiąc nic innego w międzyczasie tylko haftować. Ale dla mnie ważne jest każde 15 minut, kiedy postawię choćby 10 krzyżyków, bo oznacza to, że wolno i konsekwentnie praca idzie do przodu.
Ale kiedy już mi się zdarzy dłuższa chwila kiedy siadam i nie musze myśleć o niczym innym - lubię podczas krzyżykowania otaczać się ładnymi przedmiotami.
Nie mam swojej pracowni. Czasami za miejsce pracy służy mi fotel (najczęściej!), albo krzesło w kuchni czy łóżko w sypialni. Zdarzyło mi się raz wyszywać na fotelu u fryzjera czym wzbudziłam niemałą sensację. Myślę, że ławka w parku latem i późną wiosną też będzie dobra, na pewno spróbuję!
Zadziwia mnie to, że haftowanie tak mnie odpręża, palce stawiają krzyżyk za krzyżykiem, a w głowie relaks i spokój...Podobnie działa na mnie jazda samochodem.
Kiedy haftuję jakiś wzór, pakuję najpotrzebniejsze rzeczy do małego pudełka, które staje się moim przybornikiem. Bo gdy nie mam czasu i muszę kończyć pracę, lubię wszystko zgarnąć do pudełka, żeby nie patrzeć na niedokończone hafty, bo wtedy rozpraszam się przy innych zajęciach.
Często robię tak, że do kolorystyki haftu dobieram sobie najbardziej pasujące nożyczki z mojej szczupłej jeszcze kolekcji....No bo nożyczki to już całkiem inna historia!
Nożyczki traktuję jak biżuterię do haftu, nie wiem dlaczego, ale bardzo lubię po prostu je mieć, oglądać, buszować w sieci w poszukiwaniu nowych wzorów, cieszyć nimi oczy....czy to nie objaw jakiejś choroby?
Na razie moja kolekcja jest mała, liczy kilka sztuk, ale na pewno będzie się powoli powiększać. Wszystkie bardzo lubię i wszystkich często używam.
I jeszcze najświeższe nabytki! Nie mogę od nich oderwać oczu!
Już zapowiedziałam najbliższym, że na prezent z jakiejkolwiek okazji mogą być właśnie nożyczki!
Zauważyłam na innych blogach, że w tej pasji kolekcjonowania hafciarskich nożyczek nie jestem sama. Zatem dzisiaj najserdeczniej pozdrawiam hafciarki-nożyczkomaniaczki! Mam też nadzieję, że ta moja kolekcja będzie się powiększać, a ja z czasem będę musiała wymyślić sposób w jaki będę te moje wszystkie nożyczki przechowywać....Już mam kilka pomysłów.
A przy okazji....ciekawa jestem w jakim najdziwniejszym miejscu udało Wam się haftować? Ja już się przyznałam - u fryzjera - a jak to było u Was?
Miłego dnia!
Ja tez kocham nozyczki , własnie jestem na głodzie buuuuuuuuuuu
OdpowiedzUsuń