Nie raz podziwiałam na różnych blogach prace wybitnych hafciarek, które pokazywały swoje hafciarskie początki. Patrzyłam na nie z uśmiechem, myśląc o tym jak wielkie postępy można osiągnąć nie tylko talentem, ale i pracą nad sobą.
Sama jednak nie mogłam przypomnieć sobie, kiedy moja przygoda z haftem rozpoczęła się. Na dobre moja pasja wybuchła podczas urlopu macierzyńskiego, kiedy spędzałam błogie chwile z niezwykle spokojnym (wtedy!) dzieckiem. Tak myślałam...Aż do niedawnego czasu, kiedy sprzątając w komórce znalazłam to:
I wtedy odżyły wspomnienia, kiedy to przed kilkunastoma laty przy nieśmiertelnych do dziś hitach Bryana Adamsa robiłam w tajemnicy prezent dla mojego chłopaka. Poduszka ,,Legia" wydawała mi się najlepszym prezentem dla zagorzałego kibica. I tak było!
Nieudolnie uszyta, technicznie beznadziejnie wyszyta poduszka spotkała się z wieeeelkim zachwytem mojego... obecnego męża. Od tamtej pory minęło już tyle czasu, a poduszka wyszperana z komórki, z pudła z pamiątkami jest obecnie najlepszą przytulanką mojego... młodszego syna.
Ja, estetka na maxa, patrzę na tego koszmarka z czułością i miłymi uczuciami.
Nieważne dla mnie teraz jest, że krzyżyki są każdy w inną stronę, że wyszyte są na Aidzie o koszmarnie wielkim splocie, że nici (ani to Ariadna, ani cokolwiek możliwe do zdiagnozowania;-)) są grube jak sznury, a ściegi są raz w rzędach, raz w każdym nieokreślonym kierunku.
Każdy ma jakieś początki w haftowaniu, a ja mam to szczęście, że moja pierwsza ,,praca" ma teraz oprócz wartości użytkowej, wielką sentymentalną wartość.
Pozdrawiam
Ela.
P.S.-Karczoch...robi się ;-)))
Wreszcie się odezwałaś, Elu.
OdpowiedzUsuńTwoje początki wcale nie były takie złe. Jak sobie pomyślę, że u mnie po lewej stronie znajdowały się supełki, to mi skóra cierpnie.
Pozdrawiam. Ola.
Olu chyba każda z nas miała takie właśnie początki i nie mamy się absolutnie czego wstydzić ;-)))
UsuńWcale nie tak źle jak na początek:)))..chyba kiedyś też pokażę swoje pierwsze wypocinki:)))trzymam je na pamiątkę:)))
OdpowiedzUsuńPokaż, pokaż, chętnie zobaczę!
UsuńKażdy miał takie początki:) Ja kiedyś na blogu też pokazywał moje pierwsze hafty. Daleko im było do doskonałości. Ale teraz, podobnie jak Twój haft są sentymentalną pamiątką.
OdpowiedzUsuń:-))))!
UsuńMusze przyznac, ze jak na poczatki to bardzo ambitnie-nie dosc ze duzy haft (oprocz napisu i cale tlo wyszyte) to jeszcze uszyta poduszka...ja swoj pierwszy haft nadal trzymam i nie wiem co z nim zrobic bo material, na ktorym powstal jest tak cienki i takiej jakosci, ze chyba po jednym praniu sie rozpadnie :P A poza tym fajnie, ze twoja pierwsza praca, pomimo ze powedrowala do osoby dla ktorej byla zrobiona, nadal zostala z toba ;)
OdpowiedzUsuńI na szczęście nie wyrzuciłam jej przy sprzataniu ;-)))
UsuńUwielbiam oglądać takie początki :) W sumie nie wiem od czego ja zaczęłam, ale muszę to kiedyś odświeżyć :) Fajnie, że zachowała się tak cenna pamiątka.
OdpowiedzUsuń;-)
UsuńWspaniałe wspomnienia...nie ma to jak sentyment :D
OdpowiedzUsuńWspaniałe, prawda!
UsuńMoje początki były równie nieudolne, ta okropna kanwa, te nierówne krzyżyki itd i itp. Jedne z takich koszmarków wiszą u mojej mamy na ścianie i zawsze jak u niej jestem to mi skora cierpnie, kiedy na te obrazki spoglądam... A cóż ja mogę powiedzieć na poduszkę Legi, jak ja z Poznania jestem... i kibicuję Lechowi :):):)
OdpowiedzUsuńŁap za igłę po prostu i haftuj na niebiesko-biało!!!
UsuńCóż za miłe wspomnienia! I jaka piękna pamiątka na całe życie :) Nie liczy się wygląd krzyżyków i w ogóle, ale serce włożone w ten projekt :)
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńKurczaczek, dziewczyno, jaka Ty zakochana musiałaś być! :))) Cudowny prezent. I praca całkiem zgrabna :)
OdpowiedzUsuńJak to rzeczywiście człowiek był szalony!
UsuńNo proszę. Ciekawe miałaś początki:)
OdpowiedzUsuńhi, hi!
UsuńTą poduszka ujęłaś swojego ukochanego i nieważne, jak wykonana, ważne, że serca w niej całe pokłady!
OdpowiedzUsuńZ braku funduszy fundowaliśmy sobie takie prezenty i teraz uważam, że były najlepsze
UsuńElu.
OdpowiedzUsuńOgrom pracy po pierwsze widzę w tej poduszce.Potem piekne soczyste kolory. I jeszcze wzorek cudnie imitujacy ręcznik a poza tym ogrom miłości.
Czy twój mąż zrobił dla ciebie coś bardziej czasochłonnego. ? Napisz mi o tym koniecznie.
Ogrom miłości i pracy TAK, ale technika...o matko!
UsuńMogę mnożyć takie przykłady szalonych i czasochłonnych prezentów z obydwu stron...jak to młodzi, zakochani ludzie ;-)
Radosnych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia! Pozdrawiam - M.
OdpowiedzUsuń